Dlaczego tylko niektórzy lubią poezję? Poezja jest wymagająca. Poezji nie można smakować jak najlepszą powieść, tylko trzeba ją rozbierać na czynniki pierwsze.
Co autor miał na myśli, jakich środków stylistycznych użył, gdzie i jakie są rymy. Tego nauczyła nas szkoła. Nie nauczyła odczuwać i rozpływać się w słowach i uczuciach, a do wszystkiego podchodzić chłodnym okiem i z dystansem.
Ja sama do poezji nie pałam jakąś szczególną miłością. I wcale nie mówię, że nie jest to wina edukacji właśnie i powiedzmy ponad sześciu lat nauki na języku polskim (bo podstawówki nie liczę, mało z niej pamiętam). Ale nie skreślam jej grubą linią, bo nawet w szkole odkryłam ciekawe wiersze i interesujących poetów.
Do teraz pamiętam wiersz Bolesława Leśmiana Urszula Kochanowska z gimnazjum, który w jakiś dziwny sposób wywarł na mnie szczególne wrażenie. Tak bardzo lubuję się w twórczości Wisławy Szymborskiej i Leopolda Staffa. W głowie mam Miłość Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. I nie mogę odmówić kunsztu poetom z pokolenia Kolumbów: Różewiczu, Baczyńskiemu, Borowskiemu. Tym, którzy pisali o współczesnych im wydarzeniach, prawie na gorąco. Patrząc jednak na teraźniejszy świat, odnosi się wrażenie jakby historia się powtarzała i wiele spraw zawartych w tych wierszach są dziś aktualne. I dzieje się na naszych oczach. Niestety. Bo czyż nie grozi nam po raz kolejny nazywania wszystkiego od nowa?
I kiedy czytam tak sama dla siebie, wolna już od tych sztywnych szkolnych ram, to zauważam, że spaczenie humanistyczne każe mi to po raz kolejny rozpruwać niemal na kawałki. A po co to i na co to komu? Czyż nie można po prostu snuć refleksji o tym czy tamtym temacie bez dogłębnej analizy, co też siedziało w umyśle piszącego, jakie tropy i figury? I bez nich działo się na pewno wiele, bo bez tego nie miałoby się teraz okazji smakować słów i myśli. Niepokoju. Idei. Pomysłów. Uczuć i emocji.
Mimo wszystko podstawowa wiedza jest potrzebna. Bo bez niej nie można by było snuć refleksji. Bo co mi po czytaniu poezji Kolumbów, jeśli nie wiem kiedy żyli i co przeżyli? Nie miałabym się do czego odnieść. Nie miałabym punktu zaczepienia do przemyśleń. Tylko suchy tekst, o którym nie wiem nic.
I może dlatego tylko niektórzy lubią poezję. I wielu jej nie lubi. Bo nauczono nas rozbierać (i tutaj ten paradoks – większość tę czynność uważa za najbardziej pożądaną), analizować wszystko krok po kroku, prawie z precyzją godną najlepszego chirurga. Rozpruwać tak, żeby nic nie zostało z pisarskiego, poetyckiego kunsztu, a tylko suche przykłady porównań, epitetów i onomatopei.
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny
I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,
Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…
Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną
I światła szarego blask sączy się senny…
O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…
~ Deszcz jesienny, Leopold Staff