Źródło: efantatsyka |
Jedyne, co jestem wstanie napisać po obejrzeniu tego filmu to wielkie WOOOW, chociaż nawet to jest za mało powiedziane. Z pewnością użyłabym do opisania tego, co czuję, innych, bardziej dosadnych słów, ale moją zasadą jest, żeby chociaż w tekstach pisanych opanowywać swoje emocje. Wszakże odwyk od tego brzydkiego nawyku by się przydał, a to już jest mały kroczek ku temu.
Akcja, akcja, akcja. Duuuużo akcji. Ten film prawie cały się z niej składa. Po obejrzeniu drugiej części, pierwsza to dla mnie jedynie zapoznanie się z tematem. To tutaj jest ta właściwa, której nawet nie oczekiwałam. Szczerze? To, co było dane mi oglądać na wielkim ekranie przerosło moje oczekiwania. Komizm sytuacyjny nie jest obcy filmom Marvela i tutaj także był on obecny. Śmiałam się wręcz na głos. Dobrze, że w sali kinowej była tylko garstka osób. Nie zabrakło także łez i zdziwienia. Zdziwienia tak wielkiego, że autentycznie siedziałam z rozdziawioną twarzą nie mogąc się nadziwić w to, co widzę. Siedziałam tak przez jakieś dobre dziesięć minut, kiedy dotarło do mnie, że przecież nie jestem sama, ale wiem, że ludzie mieli lepsze widoki niż rozglądanie się za mną. Cały Thor: Mroczny świat nadal nie mieści mi się w głowie.
Równie niezaprzeczalnym atutem ekranizacji są bohaterowie. Thor (Chris Hemsworth), jako dobry i potężny bóg pokazuje coraz więcej buntu. No i co tu dużo pisać, jest na co popatrzeć. Jednak wiem, że z pewnością w buncie nie dogoni Lokiego (Tom Hiddleston). Cóż to za czarny charakter! Jego kunszt polega na tym, że tak naprawdę z nim nigdy nic nie wiadomo. Jest zmienny niczym nastrój kobiety w ciąży. Chyba nigdy do końca nie połapie się, co tak naprawdę w nim drzemie. Bo kiedy mam już nadzieję, już coś się dla mnie wyjaśnia i okazuje się, że tak – to chyba naprawdę jest on, jego uczucia i przemyślenia, jego „prawdziwe” ja – bańka zrozumienia pryska i po raz kolejny ukazuje się z zupełnie innej strony. Zaś Jane Foster (Natalie Portman) pokazuje trochę więcej pazura i zadziorności, ale jakoś nadal nie pałam do niej wielką sympatią. Nie tyle, że jej nie lubię, raczej jest ona mi w zupełności obojętna. Jednym z bohaterów, który chyba od samego początku mnie do siebie przekonał jest Heimdall (Idris Elba). Nie wiem czemu, ale to obok Thora jest to jedna z moich ulubionych postaci.
Źrodło: apunkachoice |
Zrealizowanie ekranizacji jest również na wysokim poziomie. Nie ma, co się rozwodzić nad efektami specjalnymi, bo te już nikogo nie dziwią. Przecież prawie wszystkie tego typu filmy są kręcone w technologii 3D. Ale jak tu się nimi nie zachwycać, kiedy to robi takie wrażenie! Bez tego obraz wiele by stracił. A oglądnie przemiany i działalności wielkiego ogromnego potwora, chyba dlatego zrobiło dla mnie takie wrażenie, bo już od dawna nie miałam ochoty zasłonić sobie oczu czymś, co by uchroniło mnie przed tym widokiem. Choć już od dobrych kilku lat nie ruszają mnie takie widoki, to w Thorze naprawdę to zadziałało na moją osobę.
Kto jest po obejrzeniu pierwszej części, ale drugą ma dopiero przed sobą polecam przed tym zapoznać się z Avengers. Nie jest to może aż tak konieczne, ale niektóre sytuacje nawiązują do akcji przedstawionej w tym filmie. Cieszę się, że miałam okazję go obejrzeć, bo dzięki temu niektóre sytuacje nie były dla mnie niezrozumiałe i mogłam śmiać się razem z innymi, możliwe, że bez tego nie wywołałoby to u mnie tyle śmiechu, jak teraz. Kto ma HBO ten niech dokładnie go śledzi, bo swego czasu film ten był emitowany praktycznie codziennie, co doprowadzało mnie do szału, bo niestety ja tego kanału nie posiadam, a kiedy tylko byłam u taty, który go ma, jak na złość filmu nie było.
Zakończenie filmu jest tak dobre i tak zaskakujące, jak jego reszta. Już nie mogę doczekać się kontynuacji, na którą mam nadzieję nie czekać w nieskończoność. Chociaż informacji o trzeciej części jeszcze nigdzie nie widziałam, to myślę, że prędzej czy później ją zobaczymy. Dobrze, że nie wyszliśmy z tatą tak szybko z seansu, bo już przy samym wyjściu zaskoczyło nas samo zakończenie. Pewnie byśmy poczekali na nie na spokojnie, ale późna godzina wieczorna, „zmusiła” nas jakby do tego, żeby przyspieszyć trochę kroku. W tych ostatnich minutach było coś niejasnego i zwiastującego coś naprawdę równie świetnego, jak Thor: Mroczny świat i mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Źródło: wallbeam |