Lifestyle

9 rzeczy, które dała mi pierwsza praca

W skrócie mogłabym napisać, że moja pierwsza praca dała mi pieniądze na laptopa, na którym napisałam ten tekst. O dziwo, jednak dała mi znacznie więcej niż marne zarobki, rozregulowany zegar biologiczny i chroniczny brak czasu w najdłuższe wakacje w życiu.

1. Pokazała, jak nie chcę pracować w przyszłości

Gdybanie to jedno, przekonanie się na własnej skórze to drugie. Praca na produkcji uświadomiła mi, jak nie chciałabym spędzić reszty swojego życia. Że to jest dobre tylko na chwilę, kiedy nie ma się za bardzo wyboru na początku swojej zawodowej kariery w małym mieście, ale nie na stałe. Co nie znaczy, że jest okropnie. Nie, po prostu ta praca nie jest mi pisana. Współczuję i podziwiam tych ludzi, którzy pracują tam przez kilkanaście lat nierzadko z braku innych możliwości.

2. Dobrzy ludzie rekompensują warunki i wypłatę…

I jeśli takich spotkasz na swojej drodze, to doceniaj ich, bo bez nich praca byłaby jeszcze większą mordegą nie do wytrzymania. A tak możesz poznać nowe osoby, masz chociaż z kim słowo zamienić i ma kto Ci pomóc w razie potrzeby.

3. Docenianie każdego wolnego dnia

Każdy wolny dzień jest niemal spełnieniem marzeń. I nieważne czy to z powodu nocki (czterobrygadówka się kłania) czy po prostu dwóch dni błogiego spokoju i odpoczynku. Dlatego wykorzystaj te dni mądrze i… rób co chcesz. Śpij, oglądaj seriale, czytaj książki, nie wychodź z domu albo szalej, ile tylko masz sił po całym tygodniu pracy i spaniu po 4 godziny na dobę.

4. Samodzielności, zaradności = przedsmak szkoły życia

To już nie szkoła, gdzie ktoś będzie za Tobą latał, żeby przypomnieć Ci o zdawaniu zaległych sprawdzianów. Tutaj nie możesz zrobić sobie dnia wolnego, bo po prostu nie chce Ci się wstawać. Nawet jeżeli wstaniesz za 10 minut do planowanej godziny wyjścia z domu, to i tak musisz ogarnąć się z prędkością światła i wybrać się do pracy, bo inaczej nikt nie pogrozi Ci punktami karnymi z zachowania, a po prostu wywali Cię na zbity pysk. I pamiętajcie, kto pyta nie błądzi, choćbyś miał być upierdliwy jak mucha w środku pięknej, letniej nocy.

5. Brak patyczkowania się

Skaleczenie nie jest powodem, dla którego nie ćwiczysz na wf czy nie piszesz na lekcji, bo nie masz jak. Ojojkować możesz przez jakieś pierwsze kilka sekund, później po prostu zaklejasz plaster, spinasz poślady i lecisz z pracą dalej, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi. A może później zrobi, ale Ty już za to wypłaty nie dostaniesz.

Nie są to piękne zdjęcia, ale są to małe wycinki tego, co właśnie robiłam w te piękne letnie wakacje po maturze w mojej pierwszej pracy – czyli obróbka, selekcja i pakowanie wyrobów gotowych.

6. Jeśli Ty pomagasz innym, oni pomogą Tobie

To już nie szkoła, chyba że ta życia. Kiedy jesteś skłonny do pomocy i oferujesz ją innym na pewno ci się odwdzięczą tym samym. A jeżeli nie ci sami, to inni. Karma wraca, wiadomo. I czas ci szybciej zleci, a to przecież na wagę złota. Bo jeśli myślałeś, że ten niemiłosiernie dłuży się w szkole, to byłeś w wielkim błędzie.

7. Jednak, mimo wszystko, nie patrz na innych, tylko na siebie

Ludzie są, później ich nie ma. Jedni odchodzą z pracy, a później zostaniesz sam jak palec, więc się od nich nie uzależniaj. No i nie zawsze ludzie, którym pomagasz, pomogą Tobie, dlatego dbaj o swoje cztery litery. Ot, po prostu, zdrowy egoizm.

8. Punktualności

Szkoła przez 12 lat nie potrafiła mnie nauczyć punktualności, tak jak zrobiła to praca w niecały miesiąc. Serio, nie lecieć do szkoły z wywieszonym jęzorem zdarzało mi się tylko raz kiedyś (o dziwo jakoś tę sztukę opanowałam dopiero w 3 klasie liceum), a do pracy wychodziłam tak, żeby być wcześniej. Da się? Jak widać da się. Nawet wstając o 5 do pracy. A tak ciężko było wstać dwie godziny później…

9. Miliony monet…

Ale nie na moim koncie. Na szczęście jakaś wypłata była, to na co zbierałam kupione, więc narzekać chyba nie mogę (bo i tak nic nie zmieni tego, że za prawie cały etat miałam wtedy tyle, ile teraz jest za pół). Pierwszy krok zrobiony, i przynajmniej wiadomo, jak smakuje ciężko zarobiony pieniądz – okraszony potem, łzami, nerwami, siniakami, brakiem czucia w niektórych kończynach przez kilka dni i skaleczeniami (odcięta skóra z palca przebiła wszystko, nie polecam, 1/10).

Wspomnienia z pracy na produkcji nie są tymi najmilszymi, ale także nie tymi najgorszymi. Z perspektywy czasu w jakiś sposób cieszę się, że przez te dwa miesiące mogłam pracować. Był to przedsmak tego, co może spotkać mnie dalej, choć już w innych warunkach.

A post o tym, czego nauczyły mnie kolejne prace z pewnością się ukaże, bo tam to dopiero się działo!

A jaka była Wasza pierwsza praca? Jakie macie wspomnienia z nią związane i czego Was nauczyła?

Zobacz także:
— Jak wyszłam ze swojej strefy komfortu do ludzi? Czyli o warsztatach w Krakowie