Artysta jest istotą specyficzną, co można już zauważyć w szkole, podczas omawiania, co poniektórych życiorysów. Niezwykle wrażliwa, często pewna swego, choć wycofana ze społeczeństwa (co nie oznacza, że na spotkaniach nie bywa) i nietuzinkowa. Artystów wszelakiej maści bardzo cenię i lubię, także nie mogłam odmówić sobie seansu Ratując pana Banksa.
Nie spodziewałam się, że ten film tak mi się spodoba. Miałam nadzieję, że będzie dobry, bo już sam zwiastun zapowiadał coś ciekawego, ale nie myślałam nawet, że aż w taki sposób wciągnie mnie do swojego świata. Do świata Walta Disneya i P.L. Travels. Do świata marzeń i trudnych relacji.
Moim zdaniem Ratując pana Banksa jest dopieszczony w każdym calu. Bo widać przemianę głównej bohaterki, widać to, dlaczego ona taka jest. Widać targające nią uczucia i wspomnienia, którymi cały czas żyje. Portret psychologiczny postaci jest chyba jednym z najlepszych, jakie do tej pory widziałam w filmach. Poznajemy też bliżej samego Walta Disney’a i jego historię, co sprawia, że produkcja jest jeszcze ciekawsza.
Emma Thompson jako autorka Marry Poppins spisała się znakomicie. Stara panna z bagażem życiowych doświadczeń, która nie może zapomnieć o przeszłości. Podoba mi się jej zadziorność, pewność siebie i zdecydowanie (może dlatego, że z tymi dwoma ostatnimi cechami u mnie ciężko). Jest to ten element filmu, który daje chwilę wytchnienia i trochę uśmiechu podczas oglądania.
Nie można zapomnieć o Colinie Farrellu, który sprawdził się w swojej roli doskonale. Chociaż, muszę to przyznać, przez pewne momenty czułam się jakoś dziwnie, oglądając relację jego bohatera z córką. Wydała mi się jakby zbyt intymna. Aż nazbyt bliska, choć może tak być nie powinno. Czułam jakbym nie miała prawa tego oglądać, choć przecież to dzięki temu właśnie, mogłam bliżej poznać Travels. Miał trudne zadanie, ale na szczęście jemu podołał, bo gdyby nie, zamiast marzyciela z problemami, który wpaja swoim córkom ważne wartości, dostalibyśmy marnego komika i śmieszka, który, kiedy nadarzy się tylko okazja, robi to, co robi, a czego robić nie powinien.
Widzowie również mają okazję zobaczyć relacje twórców z wykreowanymi przez siebie fikcyjnymi bohaterami. Oczywiście nie zawsze jest tak, jak to zostało przedstawione w Ratując pana Banksa, jednak często pisarze wkładają w pisane historie cząstkę siebie i własnych doświadczeń życiowych. Ta walka o jak najbardziej dopracowaną adaptację swojej powieści jest tego dowodem.
Śmiałam się, płakałam i nie mogłam wyjść z podziwu nad tą produkcją. Już dawno nie oglądałam tak dobrego filmu. Tak życiowego i pięknego. Ratując pana Banksa, dołącza do Mojego przyjaciela Hachiko, Kamerdynera, Zielonej mili, czyli do jednych z najlepszych według mnie ekranizacji. Tych innych i niezwykle szczególnych.
Zobacz także: — Kamerdyner — Kobiety Kossaków |
Reżyseria: John Lee Hancock Tytuł: Ratując pana Banksa Oryginalny tytuł: Saving Mr. Banks Data premiery: 24 stycznia 2014 (Polska) | 20 października 2013 (świat) Czas trwania: 2 godz. 6 min. Obsada: Emma Thompson, Tom Hanks, Colin Farrell, Ruth Wilson,… |