Z nastolatkami bywa różnie. U jednych nadchodzi taki czas, w którym zmieniają się nie do poznania, najczęściej tego powodem jest towarzystwo. U drugich zaś te zmiany nie są długotrwałe – choć wahanie nastrojów to czasami nawet za mało powiedziane. Taki właśnie stan dopadł Marysię Gwidosz – ambitną licealistkę, której nie w głowie głupoty. Ale zmienia się to za sprawą jednej wizyty i przypadkowego spotkania mężczyzny, którego widziała zaledwie przez chwilę. Czy to aby nie jest przeznaczenie?
Z początku lektura wydała mi się dziecinna, ale po skończeniu uważam ją za bardzo fajną i lekką młodzieżówkę. Właśnie taką, jakie zawsze pisze (poza paroma wyjątkami) Ewa Nowak. Odnajdziemy w jej Miętowej serii dawkę humoru i nadziei, a także ważne dla nastolatków tematy. Czasami są zbyt ckliwe i nieprawdopodobne, ale to jest właśnie ta odrobina magicznej otoczki, którą cechuje proza polskiej autorki.
Jednym bohaterem, który zwrócił moją uwagę jest pewien Lew. Taki niepozorny i grzeczny, co rzadko spotyka się u płci przeciwnej w tym wieku. Niestety został słabo zarysowany, a co za tym idzie nie dowiadujemy się o nim niczego szczególnego. Niby jest, ale tak jakby go w ogóle nie było. Wielka szkoda! Marysia choć już nie taka szara myszka, jak to zwykle bywa, potrafi sobie poradzić sama, jednak widać, że brakuje jej kogoś bliskiego. I nie chodzi tu wcale o rodzinę, która ją wspiera i na którą zawsze może liczyć, ani nawet o przyjaciółkę, która z racji wieku ma podobne problemy, ale o tę drugą połówkę, przy której poczułaby się bezpiecznie. Ot, takie zwyczajne spojrzenie nastolatki, które wcale denerwujące nie jest, bo u większości taka myśl w pewnym momencie kiełkuje i nie można tak łatwo jej się pozbyć. Za to zaskoczyła mnie Cela, młodsza siostra, która moim zdaniem, jest aż nazbyt dojrzała jak na swój wiek. Czy dzieci powinny tak szybko dorastać? Raczej w to wątpię, bo choć cieszyć może inteligencja, to w jakiś sposób zabiera się tę dziecięcą niewinność. Oczywiście, jest to tylko młodzieżówka, której nie powinno brać się za poważnie, jednak po jakimś czasie zaczęła mnie po prostu ta postać trochę irytować.
Tematy są różne – nastoletnie i pierwsze poważne zauroczenie (nie zawsze w odpowiednich osobach), związki, relacje rodzinne, przyjaźń i najbardziej widoczny wątek to oczywiście samo dojrzewanie. Co czuje i myśli nastolatka podczas tego etapu w swoim życiu. Nie jest może on przedstawiony w tak piękny i dogłębny sposób jak w Zabłądziłam Agnieszki Olejnik, ale jak na lekką młodzieżówkę w zupełności wystarczy. Byłam ciekawa również, co się stanie z drugą parą, jednak tutaj autorka zastosowała dość otwarte i niewyjaśnione zakończenie, co wywołało u mnie uczucie pewnego niedosytu.
Najnowszą powieść Ewy Nowak połknęłam w zaledwie parę godzin. Dwie Marysie to interesująca, zabawna i lekka powieść stworzona na zimne i jesiennie wieczory, po ciężkim dniu w szkole lub pracy, przy kubku ciepłego kakao czy herbaty. I co najważniejsze jest dla wszystkich – dla młodszych i starszych, tak aby każdy mógł znaleźć w niej coś dla siebie. Ci pierwsi ciekawą historię, dającą nadzieję, a tym drugim wspomnienia o tym jakże okropnym dojrzewaniu, które po kilku latach wspomina się z uśmiechem na ustach.
„Marysia zgodziła się z tatą: nie da się zmienić człowieka, jeśli on sam tego nie chce.” [s.21]
~~~~
„Ciekawa osobowość przyciąga ciekawych ludzi…” [s.35]
~~~~
„- Masz prawo do swojej opinii – powiedziała Natalia wyraźnie urażona. – Ale to jeszcze nie znaczy, że ona jest słuszna.” [s.119]
~~~~
„»Jeśli ktoś uważa, że miłość to najpiękniejszy stan ducha, to chyba nigdy nikogo nie kochał. To nie jest żaden najpiękniejszy stan ducha, to piekło.” [s.207]