oczekiwać. Na to trzeba sobie zasłużyć.” [s.11]
Co byś zrobiła, gdyby Twój ojciec nie odzywał się od rozwodu z Twoją mamą i nagle po latach zaprosił Cię do swojego nowego domu na całe lato? Mało tego, także do nowej rodziny, którą już zdążył założyć. Macocha wraz z jej synami z poprzedniego małżeństwa i cała ta otoczka nie przemawiają zbytnio do Ciebie, jednak chęć poznania nowego miejsca jest silniejsza. Kto nie chciałby spędzić wakacji w gorącym klimacie z palmami zamiast w deszczowym i szarym mieście?
W takim położeniu właśnie znalazła się Eden Munro. Kalifornijskie Santa Monica było dla niej bardziej pociągające niż ponure Portland. Nowe otoczenie, nowe życie, nowi znajomi. A w tym wszystkim On. Tajemniczy i arogancki, najstarszy z braci w jej nowym, tymczasowym domu. Ukryta pod maską prawda i miłość, która z pewnością nie przypomina tej pomiędzy rodzeństwem.
Estelle Maskame pochodzi z małego miasteczka w północno-wschodniej Szkocji. Kocha książki – czytać, jak i pisać. Tym drugim zajmuje się zawodowo. Jej przygoda z pisaniem rozpoczęła się, gdy miała 17 lat, wtedy to zaczęła zamieszczać rozdziały swojej powieści na platformie Wattpad, co okazało się niesamowitym sukcesem.
Wszyscy mają zarówno swoje wady, jak i zalety, i każde zachowanie ma swoje wytłumaczenie. Chociaż nie znalazłam osoby, którą bym szczególnie polubiła, to jest jedna, która nie przypadła mi do gustu z wiadomych względów. Wyróżniającą się postacią jest oczywiście Tyler, ale to o to właśnie chodziło. Jest centrum i tajemnicą do odkrycia.
Już po pewnym czasie zaczęło trochę denerwować mnie nieustanne powtarzanie, że dwójka głównych bohaterów jest przyrodnim rodzeństwem i nie mogą dopuścić do takiej czy innej sytuacji. Nie do końca tak jest, ponieważ łączy ich jedynie ślub rodziców, nie więzy krwi. Co innego, gdyby razem się wychowywali, ale nie – spotykają się nagle, pierwszy raz w wieku 16 i 17 lat, więc to normalnie, że nie czują żadnych więzi, nawet tych koleżeńskich. Do tego momentu są dwojgiem nieznajomych ludzi i wydaje mi się całkowicie normalne, że mogli sobie przypaść do gustu. Z jednej strony rozumiem obawy, ale z drugiej czasami wydawały się dla mnie przesadzone, choć mając na uwadze inne okoliczności, to nie ma też się co dziwić.
Czy wspomniałam, że cię kocham? nie nadaje się dla każdej nastolatki. Lektura ta jest raczej skierowana do dziewczyn w wieku licealnym, ponieważ język i tematy, które zostały tam poruszone, nie są przeznaczone dla młodszych dziewcząt, choć wiem, jak to w praktyce wygląda. Myślę jednak, że powinno być to wyraźne zaznaczone, bo nie każdemu pasuje poruszanie spraw cielesności i seksualności w książkach tak dobitnie.
Estelle Maskame nie napisała niczego nowego ani odkrywczego, ale na pewno stworzyła coś, co wciąga na długie godziny. Czy wspomniałam, że cię kocham? to powieść, którą czyta się z wypiekami na twarzy, przewracając kolejne strony w zawrotnym tempie. To także zasługa prostego w odbiorze języka. Jestem ciekawa, co autorka ma jeszcze w zanadrzu. Trylogia mnie trochę dziwi, ale mam nadzieję, że nie będzie się ciągnąć, a w historii wydarzy się coś nieoczekiwanego i zaskakującego. Lektura w sam raz, by odpocząć od swoich problemów i zająć się tymi, które zostały w niej przedstawione. A jakkolwiek by patrzeć, jest ich tutaj całkiem sporo.
7/10
– Chyba raczej zagubiony.
– Zagubiony?
– Tak – mówię. […]. – Myślę, że jesteś zagubiony.
– Dlaczego tak sądzisz?
[…]
– Bo nie masz pojęcia, co robisz i dokąd zmierzasz.” [s.282]