Bez kategorii

Zapowiedź: Splątany warkocz Bereniki – Anna Gruszka

Nie
miałam w planach dodawać tej zapowiedzi, bowiem powieść ta nie zianteresowała
mnie jakoś szczególnie. Ale fragment, który będziecie mieli okazję również
przeczytać, wszystko zmienił. O jakim tytule i fragmencie mowa? Już Wam
wszystko przedstawiam. 🙂



Autor: Anna Gruszka
Tytuł: Splątany warkocz Bereniki
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Liczba stron: 600
Cena: 39,90 zł
Format: 143×205
Oprawa: miękka                                                                                       
ISBN: 978-83-61386-53-7
Premiera: 19.11.2014






Splątany warkocz Bereniki to debiutancka powieść Anny Gruszki,
która ma szansę okazać się jedną z najgorętszych polskich powieści ostatnich
lat.
Mimo
dużej intensywności scen erotycznych Splątany
warkocz Bereniki
nie jest kolejną kopią Pięćdziesięciu
twarzy Greya
.
Historia
Bereniki – choć również skrząca się zmysłowością i nieokiełznaną erotyką – to
opowieść rozpięta na dużej palecie emocji, nasycona tęsknotą, żarem uczuć i
trudnymi życiowymi wyborami.
Ale
to także powieść o samotności i desperackiej próbie otwarcia się na głos
swojego serca, choć przez wiele lat starało się ten głos ignorować.
Książka,
którą będziesz czytać z wypiekami na twarzy, która uwiedzie Cię niezapomnianą
historią miłości tyleż pięknej, co kontrowersyjnej.
Splątany warkocz Bereniki to rozpalająca zmysły historia dziejąca
się we współczesnym Krakowie i po części w Australii.
Opowieść
o pragnieniu prawdziwego uczucia skrywanego za zasłoną pracoholizmu,
imprezowania, szybkiego seksu i przypadkowych relacji.
Odważna
opowieść dla odważnych kobiet.
Najgorętsza
książka na zimowe wieczory!
 ***
Berenika
ma 28 lat, mieszka w Krakowie, jest prawnikiem w prywatnej firmie, no i może
trochę tęskni za miłością. Gdyby to była bajka dla grzecznych dziewczynek,
pojawiłby się teraz książę na białym koniu i żyliby długo i szczęśliwie.
Ale to nie jest bajka dla
grzecznych dziewczynek, bo rycerz jest… no właśnie, kim on dla niej jest?
I jak ich kontrowersyjny związek
wytłumaczyć innym? Przyjaciołom, rodzinie… A przede wszystkim sobie.
Wydaje
się, że w takiej sytuacji półtoraroczny kontrakt Piotra w Australii jest
wybawieniem albo odroczeniem kary.
Berenika
zostaje sama w wielkim mieszkaniu ukochanego i jakoś musi wypełnić samotne
miesiące. Gdyby kierowała się rozsądkiem, nigdy w jej domu nie pojawiliby się
dwaj lokatorzy i może nie zrobiłaby tylu głupstw.
Ale
Berenika nigdy nie była rozsądna, dlatego plącze nici swojego życia w wyjątkowo
skomplikowaną materię. Kocha, tęskni i próbuje przeczekać. A czeka wyjątkowo
nerwowo i niekonsekwentnie…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
FRAGMENT POWIEŚCI:
Zza drzwi dochodził do niej
jego podniesiony głos, chyba z kimś rozmawiał, pewnie w sprawie pracy. Jego
głos był mocny, dźwięczny i zdecydowany. Wydawało jej się, że słyszy
podniesione „nie, nie, nie”. Trochę ją to zaniepokoiło, ale nie chciała go
podsłuchiwać. Wróciła do lawendy rozkwitającej na łóżku i uświadomiła sobie, że
prawdopodobnie szykuje to miejsce dla jakiejś panienki, którą on pewnie bardzo
szybko przyprowadzi, żeby pokazać  nowe
mieszkanie.
Z zamyślenia wyrwał ją huk
tłuczonego o ścianę szkła, za chwilę jeszcze jeden i jego przekleństwo.
– Kurwa, kurwa!…
Wpadła przerażona do salonu.
Stał koło stołu, a w ręce trzymał kolejną szklankę. Zdążyła mu ją wyrwać, zanim
ta podzieliła los swoich dwóch poprzedniczek.
– Co się stało? Piotr! Co się stało? – była przerażona,
przez głowę przelatywały jej najgorsze myśli, których nawet nie dało się
wyartykułować. – Piotr, co się stało?!
Był blady, wkurwiony i zdezorientowany. Jego wzrok
biegał po pokoju i nie mógł zatrzymać się na żadnym przedmiocie.
– Piotr! – Cały czas trzymała go za uniesioną dłoń, w
drugiej trzymając ocalałą szklankę. – Słyszysz?
– Nic, nic – pokręcił głową – nic się nie stało, nic
się, kurwa, nie stało!
Przestraszyła się jeszcze
bardziej, bo nigdy go nie widziała w takim stanie. Poczuła paniczny lęk w
brzuchu i zachciało jej się wymiotować ze strachu.
– Powiedz, co się stało – prosiła łamiącym się głosem.
– Proszę, Piotruś… 
Trzymana przez nią jego ręka
zaczęła powoli wiotczeć, więc ją puściła. Podszedł do lodówki i nalał sobie
wodę, wypił powoli, a później z całej siły rzucił szklanką o ścianę.
Ze zdziwieniem zauważyła, że
w tym miejscu pozostał tylko niewielki ślad po śmierciach szklanek. Następnie,
tak jak w filmach na zwolnionych zdjęciach, przypomniała sobie jedną z imprez w
akademiku, kiedy upojeni alkoholem, zbierali wszystkie puste butelki z piętra i
zabawiali się, tłukąc je o kaloryfer w pokoju kumpla. Oczywiście gdy
wytrzeźwieli, mieli niezłego kaca fizycznego i moralnego. Na całym piętrze nie
było całej szklanki i dosyć długo sprzątali. To był jej jeden z bardzo
nielicznych chuligańskich wybryków, ale piętno wandala na lata wgryzło się w
jej dziwnie pokręconą moralność.
Chyba była w lekkim szoku po
jego zachowaniu, bo nie potrafiła się skoncentrować na nim ani na jego
wściekłości. Siedział na kanapie i łapczywie palił papierosa. Usiadła naprzeciw
niego, poszukała swoje fajki i zapaliła. Powoli też się uspakajała i czekała.
– Powiedz – poprosiła przez łzy.
Zaciągnął się dymem, zgasił papierosa i zapalił
nowego.
– Kojarzysz Roberta ode mnie z pracy? – Kiwnęła głową
– Miał bardzo poważny wypadek, nie wiadomo co z nim będzie. Szef właśnie
dzwonił. To stało się trzy godziny temu, operują go. Ma jakieś poważne
obrażenia wewnętrzne i chyba złamany kręgosłup. I kiepskie notowania, kurwa,
taki chłop… – Głos mu lekko drżał.
Mogłaby go teraz przytulić,
ale to nie wpisywało się w klimat ich związku. Raczej nie pozwoliłby jej na to.
– Ale to jeszcze nic! Mamy zobowiązania finansowe i
projektowe. Robi za 6 tygodni miał wyjechać, ale tak się stało, więc nie
pojedzie. Najważniejsze, żeby przeżył. Następny w kolejce jest Zbychu, ale jego
żona za dwa miesiące ma urodzić bliźniaki, więc on nie da się ruszyć,
powiedział, że raczej odejdzie z firmy niż wyjedzie. I tu jest najlepsze,
słuchaj! – Zaśmiał się gorzko. – Wiesz kto pojedzie? – Już wiedziała. – Ja!
Kurwa! Ja! Bo jestem jedyny na tyle zorientowany w projekcie, że dam radę. Ja,
kurwa, bo jestem cały i zdrowy. Ja, kurwa, bo nie mam żony i dzieci w drodze.
Ja, samotny, pieprzony, zdrowy kawaler. 
Kawaler, który właśnie miał spędzić pierwszą noc w swoim nowym
mieszkaniu. Kurwa…
Zapadło milczenie. Próbowała
coś powiedzieć, ale nie mogła zebrać myśli. Powinna pocieszyć, zapytać, ale
miała totalną pustkę w głowie.
– Australia…  na
półtora roku – wyjęczał.
 – O kurwa –
powiedziała bezgłośne.
Tak właśnie na zwolnionym
filmie rozpada się czyjś świat. Powolutku, metodycznie odpadały jego kawałki i
docierała bolesna prawda o jej zasranym życiu. A raczej o symulacji jej życia.
Bo nie chodziło tutaj bynajmniej o niego, ale o nią. O nią bez niego. Bez
faceta, który był dla niej całym światem. Prawda, uciekała od niego przez
ostatnie dziewięć lat, czyli przez całe dorosłe życie. Dwa razy na poważnie –
do Stanów i teraz do Anglii. Ale będąc tam, wiedziała, że on tu jest i czeka na
nią. Dopóki ona go zostawiała –  było
dobrze, znaczy nie było dobrze, nie było fair. Ale była to jej zdroworozsądkowa
decyzja. A teraz ktoś go do tego zmusza. Gdyby zrobił to sam, zrozumiałaby, że
musi od niej odpocząć. Ale to ktoś zabiera go od niej. Ich relacje i tak były
wyjątkowo popieprzone, nikt nie musiał tego dodatkowo komplikować. Stanęły jej
przed oczami kolejne samotne święta, urodziny, beznadziejne urlopy i denne
imprezy. Bez niego. Fakt, jest podłą egoistką, myśli tylko o sobie. Odważyła
się spojrzeć mu w oczy. Pierwszy raz nie było tam nic. Pustka. Niemyślenie.
Zazwyczaj była tam ironia i dowcip, odrobina pożądania i dużo miłości. A teraz
nic.
Nie myślał. Czuł się tak,
jakby wywaliło mu bezpieczniki, jakby nie miał władzy nad sobą i własnym
życiem. „Kurwa. Pozbieraj się, chłopie, dasz radę”.  Miał 29 lat i nadzieję, że „zakotwiczył”. A
tu co? Dupa! I znów będzie się musiał pakować i rezygnować ze swoich planów, a
trochę ich było. Nie miał ochoty jechać na drugi koniec świata i organizować
sobie życie od nowa. Popatrzył na nią. Siedziała ze łzami w oczach i Bóg jeden
raczył wiedzieć, o czym teraz myślała. Nie był znawcą kobiecej psychiki,  ale ją znał i widział, że była zrozpaczona.
Wyglądała jak mała, opuszczona dziewczynka, która nie wie, co ją czeka.  I która bardzo się boi. Chciałby wstać i ją
przytulić, ale to nie wchodziło w zakres jego obowiązków.
– Posłuchaj – powiedział łagodnie, ale ona chyba nie
mogła go słyszeć. – Posłuchaj… To tylko półtora roku i wrócę, oczywiście może
się przedłużyć. Przy takich projektach 2 lub 3 miesiące obsuwy to norma. Jeżeli
nie pojadę, stracimy kontrakt, zapłacimy takie odszkodowanie, że firma padnie.
Szef pójdzie z torbami, Zbyszek z żoną i bliźniakami na bruk, Robi ze swym
zdrowiem… Ja stracę pracę i mieszkanie. – Kiwała głową, że rozumie, ale
docierały do niej tylko wyrazy bez ich znaczenia. – A poza tym płacą
fantastycznie, to są pieniądze na jakie tutaj musiałbym pracować 6 może 7 lat.
Zdobędę doświadczenie, kontakty, wrócę z lepszą pozycją.
 Sam akurat w to nie wierzył, bo argument
finansowy nie był najważniejszy.
– Szkoda mi tego mieszkania. – Rozejrzał się po
pokoju, zawiesił wzrok na magicznym żyrandolu. – Może przeprowadziłabyś się
tutaj? Nie chcę go wynajmować obcym ludziom, a zostawiać puste… – Nie odezwała
się. – Mogłabyś je wykończyć, tamte pokoje. – Machnął  ręką w tamtą stronę.
Myślał o wszystkim, albo
starał się nie myśleć o najważniejszym. Milczała. Spojrzała na zegarek –
dochodziła 21. Musiała się zbierać, ale nie miała siły. Pod szczytową ścianą
leżała kupka szkła, reszta rozprysnęła się po pokoju. Wstała jak na
automatycznym pilocie, odszukała zmiotkę i śmietniczkę.  Ostrożnie stanęła pomiędzy okruchami szkła i
zaczęła je zamiatać. Banalne porównanie – czuła się jak te szklanki, rozsypała
się po pokoju i w żaden sposób nie mogła się pozbierać. Więc zamiatała się na
tę śmietniczkę i planowała wyrzucić się do kosza.
– Zostaw, poodkurzam jutro – powiedział łagodnie.
Myślała nad tym szkłem.
Kiedyś oglądała program o wyburzaniu obiektów w środku miasta. Zapamiętała jedną
akcję; wysadzali stary budynek w centrum miasta i nie uszkodzili nic dokoła. Na
zwolnionych zdjęciach blok osuwał się w siebie. Zapadał, a wkoło był tylko kurz
i huk, ale nic się nikomu nie stało. Jej budynek właśnie się zapadał sam w
siebie.
Stała przy stole i
bezmyślnie wpatrywała się w błyszczące okruchy. Musiała iść do domu, by
wreszcie się wypłakać. Biedna, mała dziewczynka. Podszedł do niej i ostrożnie
wyjął z jej rąk zmiotkę  i śmietniczkę.
Została pustymi rekami.
Nie pomyślał o wykorzystaniu
okazji. Pochylił się i pocałował ją miękko, suchymi ustami. To była może
trzysekundowa chwila. Odsunął się na kilka centymetrów. Nawet nie drgnęła,
podniosła tylko na niego puste oczy. Pochylił się jeszcze raz, pocałował już
mocniej, wilgotniej, ale jeszcze tak, że mógł się w każdej chwili wycofać. Nie
oddała mu pocałunku, ale też się nie broniła. Stali przez chwilę z opuszczonymi
rękami i wpatrywali się w siebie. Nie rozumiał jej oczu. Pochylił się trzeci
raz, mocno po męsku, rozchylił jej usta i zaczął całować. Zdecydowanie, tak
naprawdę, jak całuje się z ukochaną kobietą. Dopiero teraz zdecydował się ją
dotknąć. Chwycił ją mocno za przedramiona i trzymał, zaciskając dłonie. W
cichym pokoju słychać było tylko ich oddechy. Oddawała mu pocałunek i pozwalała
jego językowi błądzić w jej ustach, po zębach, spotykać swój język.
Nigdy się tak nie całowała,
nigdy nie czuła bólu w podbrzuszu od pocałunku. Zabrakło jej oddechu, serce
niebezpiecznie wędrowało do gardła.
 Cały czas patrzyli sobie w oczy i nie zamknęli
ich nawet na chwilę. Żeby nie zapomnieć z kim teraz są. Znaleźli się w dziwnym
punkcie – mieli dwa wyjścia: albo odskoczyć od siebie i przepraszać się
niezręcznie, albo iść dalej. Byli dorośli i wiedzieli, czym się to skończy.
Poczuła jeszcze mocniejszy uścisk na ramionach, nie przestawał jej całować, ale
odsunął się pół kroku i chciał, żeby poszła za nim. Nie dała się poprowadzić,
teraz ona go całowała, przejęła kontrolę nad jego ustami. Chętnymi i bardzo
smacznymi. Położyła mu delikatnie dłonie na ramionach, żeby nie stracić jego
uścisku.
I wtedy zrobił to jeszcze
raz, pociągnął ją delikatnie w stronę sypialni. Już nie oponowała. Szli
powolutku, aby każde mogło się jeszcze wycofać, aby mieć jeszcze czas do
namysłu. Tylko o czym tu można jeszcze myśleć? Spokojnie, guzik po guziku,
rozpinał jej bluzkę, która spadła na podłogę. 
Pomyślał tylko, że jeżeli ceną za ten jedyny raz ma być wyjazd, to warto
ją ponieść. Marzył o tej chwili i jeśli to ma zniszczyć wszystko, to niech się
stanie.
Zatrzymali się przed łóżkiem,
odsunął się od niej odrobinę.  Powoli
ujęła brzeg jego koszulki i pomogła mu ją zdjąć.  Dawała mu znak, że nie ma już odwrotu.
Całował jej dekolt, szyję, zszedł niżej na piersi, powoli zdejmował ramiączka
stanika. Uwalniał jednym doświadczonym ruchem jej piersi. Usiadł na łóżku, a
ona stanęła pomiędzy jego kolanami, błądził ustami po jej brzuchu, rozsupłując
pasek przy spodniach. Powolnym, miękkim ruchem zsunął je z bioder. Pięknych,
kruchych i opalonych. Stanął znów przy niej, całował milcząco i zsuwał swoje
spodenki. Popchnął ją na łóżko, podtrzymując jedną ręką.  Gdy posuwała się w górę do poduszek, wzdłuż
niedbale rzuconej kołdry, uwolnił się z bokserek. Szedł za nią, nad nią,
prowadzony jej ustami, na czworaka. Włożył palec za gumkę jej majtek, a ona się
z nich wyślizgnęła. Spojrzała na niego. Był wielki i bardzo gotowy. To
nieprawda, że rozmiar się nie liczy, liczy się, zwłaszcza w takich momentach.
Jęknęła, gdy położył się między jej udami i wszedł w nią. Oparł łokcie po
obydwóch stronach jej głowy. Poruszał się powoli, ale zdecydowanie, wiedział
czego chce, czego chcą oboje. Chcieli siebie. Zamknęła oczy i zaczęła zapadać w
błogość.
– Spójrz na mnie – poprosił szeptem.
Odnalazła jego wzrok,
trzymał ją na uwięzi oczami, ustami. Poruszał się mocno, rytmicznie, jakby się
bał, że zaraz wymknie się spod niego. Tłumił jej krzyki swoimi ustami, aż
wreszcie zamarł na sekundę, by opaść tuż przy jej uchu, ciężko oddychając.
Zsunął się z niej i
naciągnął kołdrę. Drżała. Oddychał jej włosami, jej uchem, jej szyją.
Uspakajali się. Milczenie nie było kłopotliwe, pokrywało ich dziwne
niedokończone rozmowy, kłótnie, dwuznaczności.
Nie chciał dotykać jej
nachalnie, jeszcze nie teraz. Leżał tylko przy niej i obserwował jej profil.
– Dziewięć lat wyobrażałem sobie nasz pierwszy raz,
ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania – powiedział stłumionym głosem.
Jakby ktoś wylał jej na
głowę kubeł zimnej wody. Odsunęła się od niego, usiadła na brzegu łóżka,
odwracając się plecami. Zamknęła poduszkę w ramionach i próbowała pozbierać
myśli. Podniósł się i językiem smakował jej kręgosłup.
– Drugi raz w życiu widzę w całości twój gwiazdozbiór
– mruczał w jej plecy.
Zerwała się łóżka. 
Spojrzał na nią zaskoczony.
– Nie powinniśmy byli tego robić – powiedziała  bladymi wargami.
– Zostań na noc – poprosił łagodnie.
– Nie powinniśmy tego robić! – prawie krzyknęła.
– To było najwspanialsze…
– Słyszysz, co do ciebie mówię! – Przerwała mu. – Nie
powinniśmy byli tego robić! – Zakładała bieliznę, miotała się w poszukiwaniu
ubrań.
– Poczekaj.
– Nie! – krzyknęła. – Nie powinniśmy byli tego robić.
Czy ty słyszysz, co ja do ciebie mówię?
– A ty nie słyszysz, co ja mówię? Że to było
najwspanialsze wydarzenie w moim życiu i że cię kocham!
Zamarła ze spodniami zaplątanymi w okolicy kolan.
– Nie powinniśmy byli tego robić – wyszeptała.
– Jezu, kobieto! – Przeczesał włosy obiema rękami. –
Czemu nie? – Wyskoczył z łóżka i zakładał bokserki.
– Bo jesteś moim bratem a ja twoją siostrą! Tak ciężko
to pojąć? Jesteśmy rodzeństwem!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I jak Wam się podoba? Zainteresowani? Czekam
na Wasze opinie na ten temat. 🙂