Książka, Recenzje

Ja, Tituba, czarownica z Salem – Maryse Condé

 

ja tituba czarownica z salem maryse conde

Czarownica – dla nas to kobieta niesłusznie posądzona o czary, dla siedemnastowiecznego ludu zaś była to hańba i pomiot szatana. Jak mówią – czym mniej wiesz, tym lepiej śpisz. I dłużej żyjesz. Ale czy na pewno?

Nazwa Salem kojarzy się tylko z jednym – z procesami czarownic. Choć dzisiejsze Salem to miasteczko, w których odbywały się tylko procesy, to jednak ono jest sławne z dwóch powodów – z wcześniej wymienionego oraz z „epidemii” jaka wybuchła w XVII wieku. Jednak, żeby być dokładnym epidemia miała miejsce w dzisiejszym Danvers (kiedyś wiosce Salem), ale kto by sobie zawracał głowę szczegółami…

Procesy czarownic jednak miały większy zasięg niż tylko w okolicach Bostonu, w północno-wschodniej części Stanów Zjednoczonych. Stosowano różne praktyki w różnych częściach globu – palono, wieszano, kamieniowano. Jednym z najbardziej znanych sposobów na wykrycie czarownicy było topienie w rzece – jeśli kobieta zeszła na dno, to znak, że była niewinna, jeśli zaś wypłynęła na powierzchnię – winna. Ale cóż tej pierwszej dało orzeczenie o niewinności? Chyba tylko jako takie spokojne życie po śmierci na ustach miejscowych.

 

Jesteś czarownicą? Tak czy nie? — warknął.
Westchnęłam:
— Każdy nadaje temu słowu inne znaczenie. Każdy sądzi, że może ukształtować czarownicę po swojemu, tak aby zaspokajała jego ambicje, spełniania marzenia, pragnienia… [s.231]

 

Kimże jest Tituba?

Ja, Tituba, czarownica z Salem jest napisana z perspektywy tytułowej Tituby w narracji pierwszoosobowej. To właśnie jej oczami i uczuciami poznajemy świat od samego poczęcia aż po życie po śmierci. To wraz z nią przebywamy podróż od Barbadosu do Bostonu. To ona kieruje swoją opowieścią – opowieścią czarnoskórej niewolnicy jako pierwszej niechybnie oskarżonej o czary. Tituba to silna kobieta, znająca tajniki zielarstwa i komunikowania się z bliskimi zmarłymi, nieco zagubiona w świecie, którym przyszło jej żyć – pełnym rasizmu, hipokryzji, brutalności, kłamstwa i dewotów. Bo za tych ostatnich uważam właśnie purytanów, z którymi miała styczność Tituba – świętych aż do bólu, choć z Bogiem mieli tyle wspólnego co prawie nic. Tituba to również kobieta, która dobrowolnie skazała się na niewolniczy los po latach życia na uboczu i odosobnieniu. Czy, więc właśnie nie to uczucie zaprowadziło ją do zguby?

 

Co to był za świat, który uczynił ze mnie niewolnicę, sierotę, pariaskę? Co to był za świat, który mnie rozdzielał z bliskimi? Zmuszał do życia wśród ludzi niemówiących moim językiem ani niewyznających tej samej wiary, w nieprzytulnym, mało przyjaznym kraju? [s.83]

 

Co się wydarzyło w Salem?

Jakie wydarzenia sprawiły, że z dnia na dzień zwykłe, niemal nic nieznaczące kobiety zostały posądzone o czary? Zaczęło się od jednej małej dziewczynki, skończyło na zbiorowej histerii nastolatek z purytańskiej społeczności. Według mieszkańców doszło do opętania przez Złego, który kierował czarownicami. A tak naprawdę nie stało się nic nadzwyczajnego oprócz wybuchu emocji i chęci zwrócenia na siebie uwagi oraz zmowy rodziców.

Może odebrałabym tę historię zupełnie inaczej, bo była moją pierwszą książką traktującą o prześladowaniach czarownic oraz ich procesach. Jednak zaledwie kilka tygodni wcześniej czytałam bardzo ciekawy artykuł „Czarownice z Salem. Zemsta układnych dziewczynek”1 napisany przez Katarzynę Surmiak-Domańską z magazynu „Książki” na zajęciach z Czytania na studiach. I tak oto co nieco dowiedziałam się o czarownicach z Salem, więc ten tekst miałam cały czas z tyłu głowy podczas lektury Maryse Condé. Wiedziałam, dlaczego do tego doszło i kto w tym brał udział. Nie zastanawiałam się więc skąd takie zachowanie u dziewczynek, czy naprawdę zostały opętane, tylko jak to wszystko wyglądało w snutej przez kogoś historii (bądźmy szczerzy, jednak książki są bardziej plastyczne niż artykuły).

 

Nauczyła mnie, że wszystko żyje, wszystko ma duszę, oddech. Że wszystko trzeba szanować. Że człowiek nie jest panem, przemierzającym konno swoje królestwo. [s.20]

 

Maryse Condé i Tituba

Po Ja, Tituba, czarownica z Salem spodziewałam się trochę więcej. Mimo małych gabarytów myślałam, że będzie mocniejsza w swoim przekazie i bardziej dobitna. Jednak cieszę się, że poznałam historię Tituby, bo tematyka procesów czarownic jak i samego Salem niezwykle mnie interesuje. To powieść na dobry początek, tak by zapoznać się z tematem. Teraz jednak czas na coś mocniejszego – może Czarownice z Salem Arthura Millesa i film na podstawie jego dramatu? A może Młot na czarownice Jacoba Sprengera i Heinricha Kramera?

 

 

Zobacz także:
— Sucha sierpniowa trawa
— Czas Motyli
— Kamerdyner (film)
Autor: Maryse Condé
Tytuł: Ja, Tituba, czarownica z Salem
Seria: Seria z miotłą
Oryginalny tytuł: Moi, Tituba sorcičre… Noire de Salem
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2.01.2007
Stron: 284
Tłumaczenie: Krystyna Arustowicz

 

 

P.S. Jeśli znacie ciekawe tytuły o czarownicach i polowaniach na nie możecie dać znać w komentarzach. Z chęcią się im przyjrzę. Gatunek i miejsce akcji dowolne. 

 

 

1 Surmiak-Domańska K., Czarownice z Salem. Zemsta układnych dziewczynek [online], Warszawa 2016. [dostęp: 22 października 2017]. Dostępny w World Wide Web: http://wyborcza.pl/1,75410,19695594,czarownice-z-salem-zemsta-ukladnych-dziewczynek.html#ixzz41f4kBMhq