Film, Recenzje

Gwiazd naszych wina (2014)

gwiazd naszych wina plakat filmowy
 
Reżyseria: Josh Boone
Tytuł: Gwiazd naszych wina
Oryginalny tytuł: The Fault in Our Stars
Data premiery: 6 czerwca 2014 (Polska) | 16 maja 2014
(świat)
Czas trwania: 2 godz. 5 min.
Obsada: Shailene Woodley, Ansel Elgort, Nat
Wolff, Laura Dern, Sam Trammell, Willem Dafoe,…
 
 
 
 
 
 
 
„Może okay będzie naszym zawsze?”

 

Na początku zakwitł uśmiech i miałam nadzieję, że utrzyma się on do końca. Ale… ale to nie ta bajka. Bo tak jak podczas każdej burzy pada deszcz, ja… wiecie, jestem z tych dzieci, które panicznie boją się burzy… i tak jak podczas każdej burzy dzieci takie jak ja płaczą… no właśnie. To, co zakwitło, zwiędło. Ale burza trwała dalej… A była to straszna burza z okropną nawałnicą… taka, przy której dzieci nie mogą się uspokoić i wylewają morze łez… Podczas, której nie chcesz być sam, ale czasami… to się zmienia. Bo niektóre burze lepiej jest przeżyć w samotności.

Nastał długi weekend, dzień moich imienin (co jest chyba mało znaczące w mojej krótkiej opowieści, choć może to właśnie ten „szczególny” dzień sprawił, że zrobiłam to, co odkładałam od bardzo dawna), więc postanowiłam wreszcie obejrzeć ekranizację Gwiazd naszych wina Johna Greena, książki, która nadal nieustannie jest jedną z najlepszych, które czytałam w całym moim życiu. I tak, film w reżyserii Josha Boona jest jedną z najlepszych ekranizacji, jak i nawet filmów, które oglądałam w całym moim życiu.

Tak jak przy każdej ekranizacji ukochanej powieści obawiałam się tego, co zobaczę. Przecież książka jest pełna emocji, uczuć, tego nie da się przenieść na ekran. Ale… jednak się da. I kłaniam się nisko, wręcz do samej ziemi wszystkim, którzy brali w tym udział i włożyli w to masę swojej energii i sił. Dzięki czemu mogę cieszyć się z tak wspaniałej produkcji.

Nie ma, co się oszukiwać, największe obawy były skierowane do głównych bohaterów: Hazel Grace Lancaster i Augustusa Watersa. Ale Shailene Woodley i Ansel Elgort wcielili się w nich idealnie. Są tak naturalni, że chyba bardziej się nie dało. Przekazali to, co mieli przekazać w sposób szczególny i nie wyobrażam sobie teraz innej Hazel i innego Gusa, jak właśnie ich. Jednak to nie jest tak, że inni aktorzy nie zwrócili mojej uwagi. Nat Wolff wcielający się w przyjaciela pary pierwszoplanowej postaci – Isaaca, Laura Dren, jako mama Hazel czy Willem Dafoe w roli ulubionego pisarza – Van Houtena. Każdy z nich grał przekonywująco, ale oczywiście najbardziej zapada w pamięć ten ostatni. Wyjątkowo wredny i bezduszny, jednak… nie bez powodu, bo niektóre wydarzenia potrafią zmienić człowieka.

Dzięki ekranizacji zakochałam się w tej historii po raz drugi. Na nowo, chociaż podobnie. Przypomniałam sobie, za co ją pokochałam. I to było piękne. Powrócić do ukochanych przyjaciół, z którymi się tak zżyłam, do tej poruszającej historii i do tych uczuć, choć jakby zwielokrotnionych. Bo tak naprawdę ta ekranizacja jest dopełnieniem powieści. Całkowitym i niezaprzeczalnym. I właśnie w takiej kolejności powinno się do tego tytułu podchodzić: najpierw książka, później film.

I wspaniały soundtrack. Chociaż podczas oglądania jakoś nie zawsze zwracam na takie rzeczy uwagi, tutaj było inaczej. I tak podczas pisania tego tekstu słucham sobie go i odpływam. Odpływam do świata Hazel i Gusa. I chyba dzięki temu, słuchając tych utworów, zawsze będę miała go przed oczami. I wiem, że to nie był mój ostatni seans tego filmu.

Fani z pewnością słyszeli, że powstaje remake Gwiazd naszych wina. I to nie byle jaki bo bollywoodzki. Czy to widzę? Nie za bardzo, a dlaczego? Bowiem szesnastoletnią Hazel ma grać dwudziestoośmioletnia Deepika Padukone, zaś siedemnastoletniego Augustusa dwudziestosześcioletni Varun Dhawan. Jakoś mi to ze sobą nie współgra. Oczywiście na pewno obejrzę tę produkcję, bo jestem ciekawa, jak to im wyjdzie, jednak to nie wyklucza faktu, że mój sceptycyzm, co do tego przedsięwzięcia jest tak wysoki, jak chyba nigdy nie był.

Zazdroszczę Wam, że macie ten film dopiero przed sobą, bo chciałabym po raz kolejny poczuć to samo. Z każdym kolejnym odtworzeniem będzie inaczej, bo z każdym kolejnym przeczytaniem czy obejrzeniem, odkryjemy coś nowego i coś równie wspaniałego jak poprzednio.

I na koniec chciałabym napisać, że mimo wszystko Gwiazd naszych wina dał mi nadzieję. Ale to nie jest prawda. Uśmiech, łzy i niedowierzanie. Burza emocji i pękające serce na milion kawałków. Niezapomnienie. To jest prawda.

 
„Okay? Okay.”
 
Ocena: 10/10